piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 1

      Heeej, a o to pierwszy rozdział. :) Jeżeli nie zapoznaliście się jeszcze z treścią opisu o bohaterach tego opowiadania, to zróbcie to na początek. Wiele tu wyjaśnień :)
Bochaterowie :)

1 czerwiec

      WŁAŚNIE PODJEŻDZAŁYŚMY Z MAMĄ pod nasz nowy dom. Byłyśmy tutaj już nieskończoną liczbę razy, ale dziś przywiozłyśmy ostatnie z chyba setki kartonów. Byłam pilnie wpatrzona w krajobraz, który rozlegał się za przednią szyba samochodu. Okolica była na prawdę ładna. Takie małe miasteczko. W sumie mi się tu podobało. Nie wiedziałam tylko gdzie znajduje się szkoła, do której miałam uczęszczać jeszcze tego roku. Mama uparła się, żebym jeszcze na ten miesiąc się uczyła. Twierdziła, że to pomoże mi oswoić się z nowym miejscem zamieszkania i zawarciem nowych znajomości. Musiałam przyznać jej rację. Pani Katy, koleżanka mamy z czasów szkoły będzie naszą sąsiadką i podobno ma ona córkę w moim wieku, ale nie miałam jeszcze okazji jej poznać. Mam nadzieję, że się zakumplujemy i dogadamy przynajmniej jak mama i Pani Katy. W sumie po rozstaniu z Willem nie mam jakoś ochoty spędzać czasu z ludźmi, najchętniej zamknęłabym się w pokoju i z niego nie wychodziła. Ale mama próbuje jakoś mi pomóc i zająć mój czas. Często mi go organizuje, co nie jest takie złe, bo zbliżyłyśmy się do siebie. Przez przeprowadzkę też. Cieszę się, że mam w niej takie wsparcie. Z tatą nie mam tak dobrego kontaktu. Ostatnio w ogóle go nie mam. Ale nie, żebym z tego powodu rozpaczała. Tata nie interesuje się mną za bardzo, tak samo jak mamą. Nie wiem czy jeszcze kiedyś będzie tak jak dawniej, i czy będziemy mogli w jakiś sposób się dogadać.
-Meg?- z zamyśleń wyrwała się mama. Odwróciłam wzrok w jej stronę, przyglądając się jak kurczowo trzyma kierownice.
-Pomożesz poznosić mi rzeczy z auta?- gdy ewidentnie zaczęła zwalniać, gwałtownym ruchem obróciłam głowę z powrotem do okna. Zaparkowałyśmy właśnie przed naszym domem. Mama podjechała wystarczająco blisko do drzwi, żeby wygodniej było nam nosić kartony.
-Jasne.- złapałam za klamkę i wyskoczyłam z samochodu na równe nogi. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zmierzyłam w kierunku bagażnika. Chwyciłam za klamkę i miałam już otworzyć tylne drzwi, ale mój wzrok przykuło coś innego. A raczej ktoś inny. Chłopak, który przechodził obok domu intensywnie patrzył się w przestrzeń wokół mnie. Złapał za okulary słoneczne, które miał na nosie i założył je szybkim ruchem na włosy, które były w ewidentnym nieładzie, ale był to efekt zaplanowany. Wtedy dostrzegł moją osobę i zaczął się we mnie wpatrywać. Po chwili zorientował się, że bacznie mi się przegląda i odwrócił wzrok. Cały czas idąc przed siebie wpakował ręce w kieszenie spodni i lekko się uśmiechnął jakby sam do siebie, bo wzrok momentalnie przeniósł na swoje buty, jakby nagle zaczęły go interesować. Otworzyłam bagażnik odwracając się tyłem do chłopaka, ale nie mogłam powstrzymać się od spojrzenia przez ramię. Chłopak szedł równym krokiem i nie spoglądał już w moją stronę.
-Meg, idziesz?- słowa mamy ponownie wyrwały mnie z bezsensownych zamyśleń. Byłam dzisiaj jakaś rozkojarzona. Złapałam za największe pudło i przy pomocy kolana objęłam je rękoma. Zdałam sobie sprawę, że nawet nie odpowiedziałam mamie. Pudło, które należało do mnie od razu zaniosłam do swojego pokoju. Znajdował się on na górze, razem z łazienką, do której wchodziło się bezpośrednio z mojego pokoju oraz mały pokoik zaopatrzony w łózko i niewielką szafę i strych. Na dole kuchnia, salon, dość duża łazienka i sypialnia mamy. Zaniosłam wszystkie pudła, które należały do mnie na górę do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Mama za pewne od razu zmierzyła do kuchni. Zawsze marzyła, żeby mieć wielką kuchnie z jadalnią i jej marzenie wreszcie się spełniło. Siadłam na łóżku i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.  Ściany były koloru bardzo jasnego fioletu. Mama wybrała kolory zanim przywiozła mnie tutaj pierwszy raz. Wiedziała, że lubię fiolet. Na samym środku pokoju stało wielkie łóżko, na którym
właśnie siedziałam. Naprzeciwko, na prawie całej powierzchni ściany, oprócz drzwi, które znajdowały się w jednym rogu, a w drugim po drugiej stronie szafy drugie drzwi, stała ogromna szafa z ogromnym lustrem. Po prawej stronie pokoju i łóżka jednocześnie, stała kozetka z mniejszym lusterkiem a zaraz obok wielkie okno pełniące także funkcje drzwi na balkon. Drzwi po drugiej stronie szafy, czyli obok okna prowadziły do łazienki. Po lewej stronie łóżka stało biurko i komoda, która była zbędna, przy tak wielkiej szafie. Ściana ogólnie wydawała się być trochę pusta, więc postanowiłam, że przywieszę tam mnóstwo zdjęć. Wstałam z łóżka i zaciekawiona podeszłam do okna. Miałam widok na ulicę. Gdy stałam na balkonie miałam prawie że pod nami nasze drzwi wejściowe i miałam nie zły widok na bramkę, dzięki czemu zawsze mogłam widzieć kto do nas przychodzi. Weszłam z powrotem do środka zostawiając drzwi balkonowe otwarte aby przewietrzyć pokój. Pozostała mi jeszcze tylko łazienka, której byłam chyba najbardziej ciekawa. Pomieszczenie było bardzo jasne. Całą prawą ścianę zajęło wielkie lustro oraz szafki z umywalką pod min, a po lewej prysznic i toaleta. Czego mogłam chcieć więcej? Mama próbowała wynagrodzić mi odejście od Taty najbardziej jak tylko mogła. Rozmawiałyśmy już tysiąc razy i wiedziała, że to nie potrzebne, ale ona czuła się winna tej całej sytuacji i nie wiedziała jak ja sobie z tym poradzę. Mama jest bardzo wrażliwa, obwiniała siebie, chociaż wina w stu procentach leżała po stronie taty. Sama nie wiem, dlaczego tyle zwlekała. To przecież ciągnęło się od dłuższego czasu, ale ja nie miałam na to wpływu. To ich sprawy. Mama jest lekarzem . Z szpitalu w mieście zanim się przeprowadziłyśmy mama była dyrektorem. Jest na prawdę lekarzem z powołania i sama kocha to co robi, a to najważniejsze. Tutaj mama ma już załatwioną pracę, została przeniesiona i jestem pewna, że tutaj też dobrze jej pójdzie. Jeszcze chwilę się pobłąkałam i zabrałam się za rozpakowywanie kartonów i ułożenie wszystkiego na swoje miejsca. Zajmie mi to zdecydowanie dużo czasy, pewnie cały dzień. Ale jest rano, więc mam cały dzień przed sobą. Zaczęłam od chyba najprzyjemniejszej rzeczy. Podeszłam do szafy i otworzyłam podwójne drzwi. W środku było pełno półek, półeczek, i mniejszych szafeczek. Wiedziałam, że poukładanie wszystkich ubrań zajmie mi trochę czasu. Założyłam na łóżko świeżą białą pościel i mnóstwo poduszek. Niektóre były nowe, ale większość z mojego starego pokoju. Ze starego domu.. Poukładałam kosmetyki i inne drobne rzeczy, które zostały mi jeszcze do ułożenia, takie jak ramki ze zdjęciami czy książki. Na prawdę lubiłam czytać i miałam ich sporo. Miałam też kilka pucharów z meczów koszykówki w poprzedniej szkole. Uwielbiałam sport a przede wszystkim koszykówkę. Chciałabym tutaj także w nią grać.
       Gdy skończyłam usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozglądać. I zastanawiać jak będzie wyglądało moje nowe życie. To straszne zaczynać wszystko od nowa gdy wydawało się, że wszystko jest w porządku. Chodź nie do końca tak było. Mimo to i tak wolałam znany mi już scenariusz. Moje życie nie było idealne ale przecież nikogo takie nie jest. Czuje jakbym poszła na łatwiznę zostawiając za sobą moje problemy. Nie tego chciałam. Ale wiem, że tak miało być. Tu będzie przecież lepiej. Gdyby nie miało tak być, to wszystko by się nie wydarzyło. W głowie nadal tkwił monolog, ale dźwięk smsa postanowił go przerwać. Wzięłam telefon do ręki i otworzyłam wiadomość.
Will: Kocham Cię.
Położyłam się na łóżku i jedyne na co miałam teraz ochotę to gapienie się w sufit. Nie chciałam zastanawiać się nad życiem. Analizować tego, co właśnie przeczytałam. Moje uczucie do niego nadal było silnie, ale nienawidziłam go jednocześnie z całych sił. Nie miałam nawet siły płakać. Chyba mi się to już znudziło. Usłyszałam kroki na schodach a chwilę potem ciche pukanie do moich drzwi.
-Wejdź- podniosłam się i siadłam po turecku zakładając potargane włosy za ucho. Mama wychyliła głowę za drzwi.
-Wow, ładnie tu- weszła głębiej i zaczęła rozglądać się po pokoju.
-Właśnie skończyłam. A Ty masz jeszcze dużo pracy? Pomóc Ci?- wstałam, żeby wygrzebać z torebki na krześle gumkę do włosów.
-Nie wiele. Ale idę teraz do sklepu. Co chciałabyś na kolację, Kochanie?- W sumie było to świetnym pomysłem, żeby wyjść trochę dokładniej przyjrzeć się okolicy.
-Ja pójdę- widziałam, że mama chciała zaprzeczyć, ale zanim zdążyła wydusić z siebie słowo wyręczyłam ją.- Na prawdę, to żaden problem.
-Dobrze, jeśli chcesz. W takim razie zejdź za chwilę do kuchni.
-Dwie minutki- Mama uśmiechnęła się i wyszła z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi. Ruszyłam do łazienki, żeby przekonać się czy wyglądam wystarczająco w miarę, żeby wyjść do ludzi. Na szczęście nie było tak źle. Wpakowałam telefon do kieszeni i sięgnęłam jeszcze po słuchawki i zeszłam na dół. Mama wręczyła mi małą zieloną karteczkę, na której wypisane było co mam kupić. Założyłam na nogi bordowe converse i wyszłam na zewnątrz. Zdecydowałam się na rower, więc ruszyłam do garażu. Założyłam jeszcze tylko słuchawki na uszy i wsiadłam na rower. Lista mamy nie była za długa więc pewnie spodziewała się mnie w domu dość szybko. Ale nie chciałam się spieszyć. Wieczór był dosyć ciepły i ładny. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Trochę chciałam już poniedziałek. Chciałam poznać kogoś z kimś mogłabym pogadać, kto opowiedziałby mi jak się tu mieszka i pokazał kilka fajnych miejsc. Kochałam mamę, ale przecież nie mogłam spędzać czasu tylko z nią. Chciałam poznać córkę pani Katy. Mama trochę mi o niej opowiadała i podobno jest w moim wieku, fajnie jeśli chodziłybyśmy razem na zajęcia. Po raz kolejny zaczęłam myśleć o Willu, ale człowiek, który nagle pojawił się przed moimi oczami całkiem zmienił mój tok myślenia. Czułam, że lecę na ziemie. całkowicie nie zauważyłam chłopaka, który właśnie wyszedł zza rogu.
-Wszystko ok? Nic ci nie jest?- Chłopak podał mi rękę, a ja skorzystałam z jego pomocy. Chciałam jak
najszybciej stanąć na nogi.
-Zagapiłam się, przepraszam. W ogóle Cię nie zauważyłam.- Blondyn podniósł mój rower a ja szybko chwyciłam za kierownicę.
-Ale my się chyba już dziś widzieliśmy- jego słowa upewniły mnie, że twarz ta brzmi znajomo. Pokazałam nie pewnie palce w stronę, z której przyjechałam.
-To Ciebie widziałem przed domem.
-To chyba ja- uśmiechnęłam się nie pewnie a na moich policzkach pojawił się lekki róż
-Jestem Justin- ciemnooki chłopak podał mi rękę ciepło się uśmiechając.
-Meg
-Ładne imię- uwolniłam rękę z uścisku chłopaka i nie wiedząc co mam ze sobą zrobić zaczesałam pasemko włosów za ucho.
-Chyba muszę już iść- wydukałam z siebie a chłopak popatrzał na moją rękę
-Na pewno nic Ci nie jest?- podążyłam za jego wzrokiem zatrzymując się na zdartym łokciu.
-To nic wielkiego- potarłam dłonią o skaleczone miejsce i wsiadłam na rower.
-To do zobaczenia
-Do zobaczenia- Justin uśmiechnął się a ja odwzajemniłam gest. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie odwrócić się i przekonać czy chłopak się patrzy. Czułam na sobie jego wzrok i nie myliłam się. Chłopak puścił do mnie oko a ja nie pewnie mu pomachałam. Za chwilę zniknął z mojego pola widzenia.

JUSTIN:

      Kiedy Meg zniknęłam z pola widzenia, zdałem sobie sprawę, że nawet nie mrugam powiekami i przyglądam się jak jej osoba się oddala. To już drugi raz jak się na nią tak gapię, a widziałem ją..tylko dwa razy. Co się ze mną dzieję? Przez ostatni czas w ogóle nie zwracałem uwagi na dziewczyny. Postanowiłem, że zajmę się sportem i jakoś udało mi się nie skupiać na dziewczynach. Ale ona zawróciła mi w głowie. Gdy zobaczyłem ją rano, myślałem o niej całe po południe. Ciekawe czy ma chłopaka. Przecież ja nic kompletnie o niej nie wiem, a to właśnie ona zajmuje moje myśli. Jest na prawdę ładna. Podoba mi się. Jeśli spotkamy się jeszcze raz, zagadam do niej. Co mi szkodzi? Chyba nie da mi kosza...


***
MEG:

      OBUDZIŁ MNIE DŹWIĘK mojego telefonu. Zanim odblokowałam ekran by przeczytać wiadomość sprawdziłam, która jest godzina. Była dopiero 08:30. Byłam zła bo chciałam się porządnie wyspać, a wiedziałam, że powtórnie nie zasnę. Spojrzałam na nadawce wiadomości i w jednej sekundzie porzałowałam, że w ogóle ją otworzyłam. Kolejne przeprosiny i prośby powrotu. Nie wiedziałam czego Will nie rozumie. Wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że to definitywny koniec. Najbardziej zaskoczyła mnie jednak treść ostatniej wiadomości: Kocham Cię. Przemyśl czy nie warto byłoby dać mi szansę. Dam Ci jeszcze trochę czasu i wkrótce się zobaczymy. Ostatnie słowa czytałam chyba z 10 razy. Nie docierało do mnie. Zastanawiałam się, co miał na myśli. Przecież nie znał mojego aktualnego adresu... Mama. Mam nadzieje, że to nie jej sprawka. Wstałam z łóżka i założyłam na nogi kapcie. Skierowałam się ku drzwi i pospiesznie zeszłam na dół. Mama była w kuchni i już coś gotowała.
-Dzień dobry, Skarbie- mama przywitała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Podeszłam do szafki aby wziąć szklankę. Wyciągnęłam z lodówki sok i nalałam. Oparłam się o blat i przyglądałam mamie. Miała zaskakująco dobry humor.
-Czemu wstałaś tak szybko, chyba siedziałaś do późnej godziny?- zastanawiałam się jak mam ją zapytać o to czy kontaktowała się jakoś z Willem.
-Dostałam wiadomość od Willa. Nie mogłam już zasnąć.- ciekawa byłam jak na niego zareaguje. I tak jak myślałam było to dobre zagranie.
-Właśnie, chciałam Ci coś powiedzieć. Coś ważnego.- Mama odłożyła nóż i spojrzała na mnie. Jej mina była bardziej poważna niż do tej pory. Nie wiedziała od czego ma zacząć. Miała przestraszoną minę bo nie wiedziała jak zareaguje na to co chce mi powiedzieć. Ale chyba domyślała się, że nie będzie to reakcja jakiej by chciała.
-Powiedzieć mi co?- podeszłam do blatu i podparłam się rękoma, nachylając lekko w jej stronę. Teraz byłam już pewno, że to jej sprawka.
-Dzwonił Will i prosił o twój adres.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to zrobiłaś!- mama zawsze go lubiła. Broniła go na każdym kroku, choć nie znała go jakoś wyjątkowo dobrze. Denerwowało mnie to, bo co by nie zrobił to twierdziła, że robi to z dobrych intencji. Nienawidziłam, że tak bardzo wtrącała się w moje relacje z Willem.
-Nalegał. Strasznie mu na Tobie zależy.- jak zwykle usprawiedliwiała go i nie zwracała uwagi na to co ja czuje i co do niej mówię.
-Mamo, jak mogłaś mi to zrobić. Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?- odeszłam i szybkim krokiem zmierzyłam w stronę schodów.
-Przemyśl jeszcze swoją decyzję- usłyszałam już na schodach zagłuszane przez moje kroki słowa mamy. Byłam na nią wściekła. Po prostu nie wierzę, zę mogła to zrobić chodź nie raz już ją prosiłam. Trzasnęłam drzwiami co na pewno było słychać w kuchni. Poszłam do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą. Wiedziałam, że mama postanowi przyjść do mnie jak to zawsze robi i przeprosić, że wtrąca się w moje życie. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać więc postanowiłam wyjść z domu. Zrobiłam lekki makijaż i wyszczotkowałam włosy pozostawiając je w lekkich falach. Zabrałam z pułki pierwszą lepszą książkę i zeszłam na dół, żeby ubrać buty. Mama widziała, że jestem nie w najlepszym humorze i to w większej części z jej powodu więc nawet o nic nie pytała. Obserwowała jedynie dokładnie moje ruchy.
-Wychodzę- oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź wyszłam na zewnątrz. Już z samego rana promienie słońca lekko oślepiały. Lubiłam tą porę dnia i lubiłam zapach trawy i rosy. Włożyłam w uszy słuchawki i wsadziłam wtyczkę w telefon. Zmierzałam w kierunku parku. Znałam go już i pomyślałam, że to będzie najlepsze miejsce na poczytanie w ciszy książki. Znajdował się nie daleko za sklepem. Nikogo w nim nie było, więc zadowolona usiadłam wygodnie na ławce. Muzyka leciała w słuchawkach a ja otworzyłam lekturę na pierwszej stronie. Uwielbiałam czytać i słuchać muzyki jednocześnie. Pozwalało mi to skupić się na treści a nie na otoczeniu wokół mnie.

"Jedni mówią, ze świat zniszczy ogień.
Inni, że lód.
Iż poznałam pożądania srogie,
jestem z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby świat zaś dwakroć zginąć mógł,
Myślę, ze wiem o nienawiści dość,
by rzec: Równie dobry lód jest,
by niszczyć.
I jest go w bród. "

Czytałam to z tysiąc razy i mogłabym jeszcze raz tyle. Uwielbiałam to czytać, uwielbiałam życie Belli. Po mimo tego jej popapranego życia, chciałabym mieć w swoim takiego Edwarda. Lubiłam czytać książki. Przynajmniej na ten czas mogłam nie myśleć o moich problemach. Wyczułam nagle czyjąś obecność tuż za mną. Oderwałam się od czytania i moim oczom ukazała się postać Justina. Ściągnęłam słuchawki, bo wiedziałam, że chłopak chce coś powiedzieć.
-Mogę się dosiąść?
-Jasne- zamknęłam książkę i odłożyłam ją po stronie innej niż Justin. Chłopak miał przeżucone przez szyję słuchawki i trzymał w ręku butelkę z wodą, ktorej nie było już do połowy.
-Biegasz?- nie wiem skąd wyrwało mi się to pytanie. Nie chciałam wyjść na ciekawską, ale w sumie byłam ciekawa jego odpowiedzi.
-Raczej tak- uśmiechnął się i skierował głowę w stronę książki.
-A Ty czytasz?- podniosłam lekturę tak, by mógł przeczytać tytuł.
-Często tak biegasz?- postanowiłam wrócić do mojego tematu.
-W każdej wolnej chwili, a dlaczego pytasz?
-Też biegam- lubiłam biegać. Lubiłam w sumie każdy rodzaj sportu. Chodziłam także na siłownie, ale nie wiedziałam czy tutaj będę miała taką możliwość.
-No nie wiem, czy dała byś sobie radę biegać ze mną.
-Jeszcze bym Cię zaskoczyła.- niby mówił to trochę na żarty, ale zauważyłam, że był pewny siebie.
-A może dałabyś się namówić na jakiś spacer czy coś?
-Nie wiem, czy to najlepszy moment...- Spuściłam wzrok, wlepiając go w moje dłonie. Był przystojny i fajnie mi się z nim rozmawiało, ale przez tą sytuacje z Willem nie miałam ochoty na spotykanie się z innymi chłopakami.
-Mam nadzieję, że to poprawi Ci humor- spojrzałam na niego i dostrzegłam piękny uśmiech. Poczułam, że lekko się czerwienie i z nerwów przygryzłam lekko dolną wargę. Jego oczy momentalnie zawisły na moich ustach, więc szybko uwolniłam wargę. - Mogę być po Ciebie wieczorem?- dodał widząc, że mnie zawstydza. Z nieznanego powodu tak właśnie było. Zawstydzał mnie.
-Dobrze- uśmiechnęłam się, ale byłam w środku na siebie zła, że nie stać mnie na jakąś inną odpowiedź.
-To do zobaczenia- założył słuchawki w uszy i zaczął biec truchtem w kierunku innym niż ten, z którego przybiegł. Moja głowa wraz ze wzrokiem automatycznie podążyła za jego postacią. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie sądziłam, że taka krótka rozmowa z nieznanym mi wcale chłopakiem poprawi mi humor. Ale pewna byłam, że teraz myśli nie pozwolą mi skupić się na książce, więc zabrałam ją z ławki i poszłam do domu.
______________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się podobało. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Super ! Już. to kocham <3 Dodaj szybko next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super kocham !!! dodawaj szybko rozdzialy prosze"!!!!!<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń