poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 3

      Gdy auto Justina podjechało pod mój dom, ja byłam już gotowa. Wyszłam na zewnątrz a Justin stał przy aucie.
-Hej.- stał i wpatrywał się we mnie przez ciemne szybki okularów przeciwsłonecznych. Ale i tak wiedziałam, że chodzi mu o mnie. Tak słodko się uśmiechał.
-Hej, piękna.- otworzył mi drzwi od strony pasażera i czekał, aż wsiądę, po czym zatrzasnął za mną drzwi i sprytnie okrążył samochód aby zająć miejsce kierowcy. Samochód miał na prawdę świetny, nie wyglądał wcale na tani.
-Jak się spało?- cały czas się szczerzył patrząc przed siebie. Czasami dyskretnie na mnie zerkał. Spało się w sumie dobrze.
-Dobrze, a Tobie?
-Wstałem prawą nogą. - Nie wiem jak można cały czas się tak uśmiechać. Czy policzki go od tego nie bolą?
-To dobrze.
-A Ty nie?- spojrzał na mnie i zawiesił wzrok. Ruchem ręki pokazałam, żeby patrzył na drogę.
-Boję się
-Czego?
-Pierwszego dnia w szkole.
-Pamiętaj , że masz mnie. Będzie dobrze, przekonasz się.- jego szczery uśmiech dodał mi otuchy. Droga do szkoły nie jest długa. Minęło zaledwie 5 minut i znaleźliśmy się przed dużym budynkiem. Justin wysiadł z auta, a ja poszłam szybko w jego ślady.
-To chyba należy do mnie- uśmiechnął się pokazując na drzwi. Ależ on miły. Szliśmy dużym placem przed budynkiem szkoły. Znajdowało się tu dużo ławeczek i drzew. Przy szkole znajdowały się ławki z okrągłymi stolikami. Poczułam nagle wzrok wszystkich tych ludzi.
-Wszyscy się gapią- powiedziałam po cichu lekko przybliżając się do jego twarzy.
-Na Ciebie. Jesteś tu przecież nowa. - też mi pocieszenie. Wszyscy nagle skupili wzrok na prawdę tylko na nas. To dziwne. Chciałam w tym momencie tylko stąd zniknąć.
-Ona patrzy się na Ciebie. Chyba mam już wroga.- Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Justin wyglądał na bardzo zadowolonego. Ruda dziewczyna intensywnie wpatrywała się w postać Justina, by po chwili przenieść wzrok na mnie. Zgadywałam, że nie będzie dla mnie za bardzo miła. Chłopak obok niej lekko się do mnie uśmiechał. Był przystojny i wysportowany. Nagle ruda dziewczyna klepnęła go dość mocno w ramię, gdy zauważyła, że wpatruje się on we mnie. Dziękowałam Bogu, że znaleźliśmy się już przy drzwiach.
-Wątpię, żebyście się zaprzyjaźniły, ale ona nie ma za dużo przyjaciół. Nie przejmuj się nią. Nim w sumie też nie powinnaś sobie głowy zawracać- ostatnie zdanie Justina zabrzmiało raczej jak ostrzeżenie a nie rada dla mojej korzyści. Jakby był zazdrosny. Albo muszą się nie lubić. Nagle przy szafkach w środku budynku zauważyłam Lisę. Gdy ona także dostrzegła mnie intensywnie zaczęła mi machać, na co odpowiedziałam jej tym samym. Gdy już zauważyła, że weszłam do szkoły z Justinem otworzyła lekko usta, by po chwili je zamknąć. Justin uśmiechną się lekko a ja od razu popatrzyłam na niego pytająco. Co go śmieszyło?
-Na razie. Zobaczymy się na lunchu.- powiedział i delikatnie pocałował mnie w policzek. Poczułam, że się czerwienie. Gdy Justin odszedł od razu wystartowałam w stronę Lisy. Powitała mnie mocnym uśmiechem.
-Justin? Ty go znasz?- była wyraźnie mocno zdziwiona.
-Tak, yy.. poznaliśmy się nie dawno. A coś z nim nie tak?- machnęłam odruchowo ręką w stronę, w którą poszedł.
-Nic po za tym, że to największe ciacho w szkole. Chodź, opowiem Ci w klasie. - złapała mnie za rękę i poszłyśmy w stronę klasy. Nauczyciel biologii jest na prawdę świetny. Niesamowite poczucie humoru. Przedstawił mnie klasie po czym wręczył książkę od przedmiotu. Zajęłam miejsce obok Lisy. Nic nie
musiałam mówić, sama zaczęła temat.
-Justin to najprzystojniejszy koleś w całej szkole. To właśnie o nim Ci wczoraj wspominałam. Jak Ci się to udało?
-Ale co?
-Wszystkie laski się o niego kłucą. Ale on nie jest żadną zainteresowany. A teraz Ty wchodzisz z nim do szkoły.- Lisa była zaszokowana. Samo tak wyszło. A kim była ta ruda laska?
-A kim jest ta ruda dziewczyna?
-Aaa, chodzi Ci pewnie o nią. To tak: Justin był chyba kiedyś z tą rudą. Lilly. To znaczy nikt tego nie wie, ale ze sobą kręcili. On dał jej chyba kosza. Ona jest teraz ze Stevenem. To ten co stał z nią przed szkołą. Na pewno widziałaś. Justin i Steve się nienawidzą. Dlatego ona pewnie chce teraz dać Justinowi nauczkę.
-Chyba mnie nie polubiła.
-Lilly? Masz pewnie przerąbane. Jeśli Was widziała.- widziała!- Justin jest kapitanem drużyny w kosza. Steve gra w przeciwnej. Oni cały czas rywalizują, ale i tak Justin ma większe powodzenie. Prawie każda się w nim kocha.
-Łącznie z Tobą?- źle się teraz czułam wiedząc, że on jej się podoba.
-Nie, jest po prostu nieziemski. - te słowa wypowiadała jak zaczarowana.- Ale właśnie go sobie odpuściłam. Jest Twój.- Chyba znowu zrobiłam się czerwona.- Nie długo zaczynają się wakacje. Oni zawsze biorą udział w wyścigach. Pójdziemy tam kiedyś, pokażę Ci- dużo informacji. Lisa jest rozgadana. Przegadałyśmy całą lekcje. Na przerwie poszłyśmy do szafek, abym wpakowała w swoją rzeczy. Nie widziałam nigdzie na korytarzu Justina. Ale Lilly obmacywała się ze Stevenem. Jakby chciała, zebym to widziała.
-A to Leon i Molly- Lisa wskazała głową dwoje ludzi dyskutujących ze sobą.
-Są parą?
-Nie. Przyjaźnią się z Justinem. Ten Leon to też nie zły przystojniak. I jest sam. Molly jest trochę dziwna. Zachowuje się jak chłopak. Ale jest miła. - byli zajęci intensywną rozmową, ale nie było z nimi Justina. Lisa przedstawiła mnie swoim koleżanką i poszłyśmy na lekcje. Lisa mówiła, że nie bardzo się teraz z nimi dogaduje i cieszy się, że ma mnie. W końcu przerwa na lunch. Zastanawiałam się, czy Justin przysiądzie się, tak jak to mówił rano. Poszłyśmy do stołówki po śniadanie i wyszliśmy na zewnątrz usiąść przy stolikach, gdzie znajdowała się teraz większość uczniów.
-Można?- odwróciłam się i zobaczyła Justina z dwójką, którą na przerwie pokazywała mi Lisa.
-Jasne- Lisa bez namysłu zaprosiła ich do naszego stolika.
-Meg, to Leon i Molly. Molly, Leon to Meg.
-Hej.
-Miło Cię poznać- Justin zajął miejsce obok mnie, a oni obok Lisy. Siedzieliśmy we dwójkę jakby w osobnej części.
-I jak tam Ci idzie w pierwszy dzień?- I znowu ten uroczy uśmiech. Brakowało mi go przez te kilka godzin.
-W porządku.
-Wracasz ze mną?
-Nie chcę robić Ci kłopotu. Powinnam podziękować  Ci za poranną podwózkę.
-Chyba zwariowałaś. Poważnie. Jedziesz ze mną i nawet nie próbuj protestować- uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-A może miałabyś ochotę wyskoczyć gdzieś po lekcjach?- na jego słowa cała trójka skupiła się na naszej rozmowie. To w tym dziwnego? Justin spiorunował wzrokiem przyjaciół a oni po chwili zajęli się swoją rozmową.
-Czemu nie
-Cieszę się- na prawdę się cieszył.
Gdy po ostatniej lekcji opuściłam salę, Justin już na mnie czekał. Pożegnałam się z Lisą i podeszłam do chłopaka.
-Gotowa?
-Tak, możemy jechać.
-Justin! Chodź szybko- usłyszeliśmy za sobą głos Leona.
-Przepraszam Cię na chwilę. Poczekasz?
-Jasne- Justin posłał mi ciepły uśmiech i poszedł w kierunku Leona. Poczułam za sobą czyjąś obecność.
-Hej, Ty jesteś Meg tak?- rudowłosa próbowała udawać miłą.
-Tak a Ty?
-Lilly. Znacie się z Justinem?
-Poznaliśmy się kilka dni temu.
-To radzę Ci się za bardzo nie angażować mała. Bo źle na tym wyjdziesz. Chyba, że chcesz zadzierać ze mną- otworzyłam buzie ale po chwili ją zamknęłam. A ona odeszła z pewnym siebie uśmieszkiem. To było dziwne. Mam się jej posłuchać? Powinnam o tym powiedzieć Justinowi? Porozmawiać z nim o tym? To przecież chodzi o niego. Postanawiam jednak milczeć.
-Jedziemy?- aż podskakuje gdy Justin łapie mnie w talii. -Wszystko ok?- kiwam głową i idziemy w stronę samochodu.

-Za dwa miesiące odbędą się zawody w kosza. To dobrze, że w wakacje. Przynajmniej będę miał czas na trenowanie.
-O tym rozmawiałeś z Leonem?
-Tak a czemu? Zainteresowana? Przykro mi, ale to zawody tylko dla facetów- był rozbawiony.
-No nie wiem w takim razie czy mnie to obchodzi- próbowałam powiedzieć to z pełną powagą, ale po chwili wybuchnęłam śmiechem. On także.
-Jeśli chcesz wpadnę po Ciebie o 16:00. Wyskoczymy gdzieś z Leonem i Molly. Pasuje Ci?
-Jasne. Bardzo chętnie się z Wami wybiorę.- zastanawiałam się czy powiedzieć mu co przekazała mi Lilly ale nie było czasu na rozważanie za i przeciw. Pod moim domem pożegnałam się z Justinem i poszłam do domu. Już nie mogę doczekać się ponownego spotkania z nim.

***

      Ten tydzień minął mi bardzo szybko. Dziś w szkole dużo się działo.Codziennie dzieje się tam dużo ciekawych rzeczy. Tu życie jest naprawdę zwariowane. Ale mama się zaklimatyzowała. Kocha swoją pracę i dużo jej poświęca. Nie mam nic przeciwko. Ja przecież mogę więcej czasu poświęcać przyjaciołom. Justin podwoził mnie do szkoły przez cały tydzień. Próbowałam się sprzeciwić, ale nie dał za wygraną. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Po tak krótkim czasie wiem, że mogę mu powiedzieć coś, co miałoby zostać tajemnicą. Mam do niego zaufanie. i Mama nadzieję, że on ma podobnie jeśli chodzi o mnie. Przez te wszystkie 5 dni jedliśmy razem lunch a w poniedziałek spotkaliśmy się w czwórkę z Leonem i Molly. Poszliśmy na film do kina a później coś zjeść. Bardzo polubiłam tą Molly, ona mnie chyba też. Gdy zostałyśmy na chwilę same dowiedziałam się od niej dziwnej rzeczy. Mówiła, że przez parę ostatnich dni Justin dni dziwnie się zachowywał. Stwierdziła, że Justin coś do mnie ma. Zachowuje się inaczej i bardziej skupia się na mnie niż na nich, czy na nauce. Od Leona wie, że jest zamyślony na lekcjach i podobno wprost mu powiedział, że mu  się podobam. Ale nie wiem ile jest w tym prawdy, choć nie raz byłam świadkiem jak Justin w ogóle nie słucha co Leon do niego mówi. Ten sprowadza go na ziemie. To dziwne, bo nie wiem czy czuje do niego to samo. Coś czuję, ale jest Will. Do niego nadal także coś czuje, i to jest silniejsze uczucie niż do Justina. No i powiedziałam Justinie o Willu. Że nasz związek rozpadł się przez to co mi zrobił. Po raz kolejny...

      Po południu przyjedzie do nas ciotka Merry. Wyjeżdżają gdzieś na trzy dni i prosiła czy nie mogłabym zająć się Demi. Jej trzy letnią córką. Oczywiście zgodziłam się. Jest to akurat w weekend więc nie ma problemu. Mama idzie na noc do szpitala więc zostaniemy same. Po powrocie do domu ze szkoły zjadłam spaghetti mojej mamy i poszłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i siadłam z laptopem na łóżko. Po przejrzeniu twittera i facebook'a stwierdziłam, że wezmę się za jakąś książkę, ale zanim zdążyłam stwierdzić, że to dobry pomysł, na ekranie monitora pokazało się połączenie na skype. Od Willa. I co zrobić? Po prostu postanowiłam odebrać. Tak bardzo za nim tęskniłam.
-Hej. Cieszę się, ze chcesz ze mną rozmawiać.
-Hej.- chciałam z nim rozmawiać ale nie miałam ochoty na bycie zbytnio miłą.
-Chciałem porozmawiać.
-Domyślam się.
-Ale daj mi powiedzieć to co mam do powiedzenia.- Ok. Wysłucham go. Chcę wiedzieć co mam mi do powiedzenia.
-Przemyślałem wszystko. To co zrobiłem, to nie powinno sie wydarzyć.
-Takiego gadania nie chce mi się słuchać. - I co znowu mi powie, że wie że źle zrobił ale nie chciał ble ble ble?- Powiesz mi, że nie chciałeś i wszystko będzie ok? Jak zawsze? Tak to nie powinno się wydarzyć!
-Wiesz przecież, że Cię kocham. Daj mi szansę. To się da naprawić. Zmieniłem się.
-Nie. W to nie wierze. Nie wmawiaj mi, że...
-Zmieniłem się. Udowodnię Ci. Jeśli mi na to pozwolisz. - zamknęłam oczy. Mam mu na to pozwolić? Teraz jest przecież jeszcze Justin. A uczucie do niego? To mój przyjaciel, może być coś więcej?
-Daj mi czas.
-Ile tylko potrzebujesz. Tylko obiecaj mi, że dasz mi odpowiedź.
-Muszę kończyć.- usłyszałam dzwonek do wejściowych drzwi i postanowiłam zakończyć rozmowę z Willem. Zamknęłam laptopa i  zeszłam na dół.
-Meeeeeeeg!
-Demi- wyciągnęłam ręce, a uśmiechnięta od ucha do ucha Demi rzuciła mi się w ramiona. Była urocza, ale po jakimś czasie nie do zniesienia. Ciocia wypiła kawę z mamą i pojechała do domu. Mama jakiś czas po niej wyszła do pracy. Zostałyśmy same do jutra rano.
-To na co masz ochotę? Jesteś głodna?
-Chce bajkę.
-Ok, to siedź a ja coś Ci przygotuję- włączyłam małej jakąś bajkę w telewizji i poszłam do kuchni. Na szczęście z kuchni miałam idealny widok na kanapę w salonie. Bajka ewidentnie już po minucie ją wciągnęła a ja wzięłam się za naleśniki. Gdy już kończyłam smażyć na blacie odezwał się mój telefon. TO JUSTIN!
-Halo- ale byłam ucieszona. Ale nie dałam tego poznać po głosie. Przecież widzieliśmy się z dwie godziny temu, gdy odwoził mnie ze szkoły.
-Hej. Miałabyś ochotę się spotkać?- ta jego nadzieja w głosie. Strasznie żałuję...
-Strasznie żałuję, ale muszę zajmować się kuzynką. Nie dam rady. Demi, chodź na naleśniki. - to ostatnie zdanie nieco głośniej skierowałam do małej oglądającej bajkę. Zerwała się z kanapy i przybiegła do kuchni. Przytrzymałam telefon przy uchu ramieniem i posadziłam kuzynkę przy blacie śniadaniowym na wysokim krzesełku.
-A miałem nadzieję spędzić z tobą fajne popołudnie.
-Wiesz jak to z dzieckiem. Cały czas muszę jej pilnować. Niestety pewnie będę się nudzić całe to popołudnie. I wieczór. Ale tak mi przykro. Na prawdę bym chciała.
-Naprawdę byś chciała?- w jego głosie słychać było uśmiech. Zawahałam się bo nie wiedziałam czy bierze to dobitnie dosłownie czy cieszy go ten fakt.
-Naprawdę. Ale przepraszam. Muszę kończyć.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - czekałam, ale połączenie się nie zakończyło. Czułam, że śmieje się do słuchawki.
-Pa
-Pa. - i rozłączyłam się na jego słowo.

      Siedziałam znudzona na kanapie, a Demi coś rysowała. Dosłownie gdybym się położyła, po minucie bym zasnęła. Ciekawa jestem ile ona jeszcze wytrzyma. nagle rozległ się dzwonek do drzwi a Demi spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem. Wstała z kanapy i szybko podbiegła do drzwi. Ruszyłam za nią i otworzyłam. I kogo ujrzałam? Przystojniaka z białej koszulce i dzinsach. Justin uśmiechnął się słodko do małej a ta złapała się mojej nogi trochę zawstydzona. Czy tak jak ja czuła się lekko zawstydzona w obecności tego nieziemskiego mężczyzny?
-Co Ty tu robisz?- powitałam go z zadowoleniem na twarzy.
-Wpadłem Ci pomóc- odpowiedział i kucnął obok Demi dalej przylepionej do mojej nogi- A co to za księżniczka?- Demi szeroko się do niego uśmiechnęła i wzięła wielkiego lizaka, którego podarował jej chłopak.
-Wejdź- zaprosiłam go do środka lekko się odsuwając a Demi pobiegła dalej kończyć rysowanie.
-Mam nadzieję, że teraz nie będziesz się nudzić.- jego uśmiech-jak zwykle niesamowity.
-Co masz na myśli?
-Zabieram Wam do wesołego miasteczka.

-Mogę na konika?
-Jasne. Tylko mocno się trzymaj- Justin posadził Demi na karuzeli i dołączył do mnie. Siedzieliśmy na ławeczce i obserwowaliśmy jak karuzela zaczyna się rozpędzać.
-Nie musiałeś tego robić.- nie musiał, ale zrobił. Tak strasznie się ciesze, że mimo tego, że musze pilnować Demi, mogę spędzać czas z nim.
-Możemy przynajmniej razem posiedzieć. Porozmawiać.- o czym chce rozmawiać? O czymś konkretnym? O Tym na przykład co powiedziała mi jakiś czas temu Lilly? Albo co dzisiaj postanowiłam w sprawie z Willem? Ale przecież on tego nie wie. Za bardzo się przejmuję.
-Jaką rozmowę masz na myśli?
-W sumie nie wiem o tobie zbyt wiele. Tylko tyle, że uwielbiasz oglądać gwiazdy w jakiejś romantycznej sytuacji, że jesteś piękna, no i że ja Ci się podobam- i ten jego arogancki uśmieszek. Lubię czasami jak jest taki pewny siebie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale i z odrobiną uśmiechu.
-Ja też nic o Tobie nie wiem. Tyle, że grasz w kosza i ćwiczysz.
-Jeśli chcesz możesz pytać. Odpowiem na każde pytanie.
-Po prostu mi coś o sobie opowiedz. - usiadł wygodnie na ławce i oparł się łokciami o oparcie.
-Hmmm. Ulubiony kolor fioletowy. Kocham spaggetti i nienawidzę oglądać filmów romantycznych. Znam cztery języki, i gram w kosza od ósmego roku życia. Aaa, i co do kochania to kocham też brunetki. Z ciemnymi oczami. Takimi jak Twoje. - chyba się zaczerwieniłam, ale coś mi mówi, że to te jego gierki. - Dlatego mi się spodobałaś. - dodał, a ja już na bank strzeliłam buraka. - Ale cieszę się , że się przyjaźnimy. Na prawdę cię polubiłem. No ale może teraz ty. Twoje ulubione jedzenie? Pewnie nie będzie tego za dużo- jego poczucie humoru, to jedna z rzeczy, które w nim uwielbiam, i ten uśmiech w ogóle nie schodzi mu z twarzy.
-Uwielbiam truskawki i makarony. No i czekoladę. Chyba jak każdy.-  i znowu jego uroczy uśmiech. - Ja kocham filmy romantyczne i znam niestety tylko dwa języki. Ale w kosza gram na pewno lepiej niż Ty.
-Jestem głodna- Jak ja mogłam w ogóle o niej zapomnieć i skupić się na Justinie. Jestem nie odpowiedzialna. Ale to przez niego.
-Jasne, na co masz ochotę?
Siedzieliśmy przy okrągłym stoliczku. Demi jadła gofry chyba ze wszystkim co było w zestawie a Ja z Justinem piliśmy koktajl.
-Jesteście ze sobą razem?- Takie pytania się nie spodziewałam. Demi zajadała się swoim gofrem i w ogóle nie zdawała sobie sprawy o jak bardzo krępującą rzecz pyta.
-Nie. Przyjaźnimy się.- chciałam jak najszybciej to sprostać. W sumie odpowiedziałam przecież prawdę. Justin uśmiechnął się do mnie potwierdzając wydawało mi się moje słowa.
-Wyglądacie jakbyście się zakochali. Cały czas się na nią patrzysz.
-Chyba jest już późno. Chodź kupimy jeszcze balona- Justin sprytnie uniknął odpowiedzi a Demi była przy tym w siódmym niebie. Na prawdę było już późno i Demi wyglądała na wykończoną. Justin kupił jej dużego balona w kształcie jakiejś księżniczki i jeszcze jakiegoś w gwiazdki. Była przez niego za bardzo rozpieszczana.
-Wskakuj- Justin kucnął przed małą dając znak, żeby wskoczyła mu na plecy, co zrobiła.
-Hop.- podrzucił ją lekko do góry a ona sprytnie owinęła rączkami jego szyje, kurczowo trzymając oby dwa balony.
-Ciesze się, że przyszedłeś. Ten wieczór był na prawdę bardzo miły. -Demi w trzy minuty zasnęła jak zabita, ale nadal mocno trzymała się Justina i balony.
-Ja też się cieszę. Ale chciałbym z Tobą porozmawiać.
-Słuchaj. Lilly dała mi jasno do zrozumienia, żebym trzymała się od ciebie z daleka. Jeśli chcesz..
-Że co? I jeszcze powiedz, że pewnie myślę tak samo jak ona. Proszę Cię, to skończona bajka. Z resztą jaka bajka. To było do przewidzenia.
-Nie chciałam Ci mówić.
-Nie bierz do siebie co ona mówi. Najlepiej jakbyś nie miała z nią nic wspólnego. To największa manipulantka.- i nagle znaleźliśmy się pod moim domem. Droga powrotna wydawała się niebywale krótsza niż w pierwszą stronę.
-Jeśli nie masz nic przeciwko zaniosę ją do środka i położę do łóżka. Nie ma po co ją budzić. - Uśmiechnęłam się na potwierdzenie jego słów i otworzyła po cichu drzwi od domu.
-Pierwsze drzwi na górze- Justin poszedł zanieść ją do mojego pokoju a ja poszłam do kuchni nadal sobie zimnej wody. Usłyszałam ciche kroki na schodach i postanowiłam w jednej sekundzie, że powiem mu o Willu. Wyszłam zza blatu i stanęłam na przeciwko niego.
-Meg..
-Proszę. Pozwól mi pierwszej powiedzieć- patrzył na mnie wyczekująco. No mów. - Rozmawiałam z Willem. Chcę dać mu szansę.- był całkowicie zaskoczony. Nie powinnam teraz zaczynać tego tematu. W ogóle co on ma do tego?
-Że co? Nie pozwolę Ci na to. On Cię uderzył. I to nie raz. I Ty teraz chcesz tak po prostu mu wybaczyć. Nie. Nie zgadzam się.
-To jest moja decyzja. Chciałam tylko,  żebyś wiedział. Ale to była jednak zła decyzja. - chciałam, żeby już wyszedł. Po prostu sobie stąd poszedł.
-On zrobił Ci krzywdę. Nie zasługujesz na takie traktowanie. Jesteś o wiele więcej warta, a on na Ciebie nie zasługuje. Nie i koniec. Rozumiesz?!- widziałam w jego oczach złość. Był zły na mnie? Na to co mu powiedziałam, co postanowiłam? Martwił się. Poczułam, że martwi się o mnie i chce dla mnie jak najlepiej. Miał racje. Will był draniem a ja próbowałam go usprawiedliwiać. Dlaczego?
-Jesteś moim przyjacielem. Powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa, a z nim taka byłam!
-Nie prawda.  I chcę, żebyś była szczęśliwa. Ale nie z nim!
-A z kim?!
-Ze mną - Że co? Patrzałam się na niego jak zaczarowana. Nie mogłam zrobić ani jednego ruchu. Po chwili objął moje policzki swoimi dłońmi i poczułam jak nasze usta łączom się w pocałunku. Był długi i niesamowity. Niby nic do niego poważnego nie czułam, ale to przypieczętowało moją nie rację. Gdy emocje lekko opadły i spojrzał mi w oczy zostawiając dłonie na mojej twarzy i czekać na jakąkolwiek reakcje, ja stałam jak wryta. Patrzałam w jego wielkie oczy jak zahipnotyzowana. Opuścił ręce i zdenerwowany zaczął przejeżdżać mini po włosach.
-Chyba powinienem już pójść. - obrócił się i stanowczym krokiem miał zamiar wyjść z mieszkania. Ale ja nie mogłam mu na to pozwolić. Ten pocałunek był...
-Justin. - obrócił się a ja szybkim krokiem do niego podeszłam. Głęboko wpatrywałam się w jego ciemne oczy po czym złapałam za jego koszulkę i stanęłam na palcach by sięgnąć do jego ust. Wyręczył mnie i nachylił się kładąc swoje dłonie po oby dwóch stronach mojej szyi. Nasze wargi łączyły się ze sobą i rozłączały by złapać powietrze. Nacisnęłam na jego tors aby zatrzymać pocałunek i odsunęłam się o pól kroku. Patrzył na mnie szybko oddychając.
-Chyba powinieneś iść.- Zakrył usta dłonią lekko wykręcając je kciukiem.- Idź. - chciałam teraz zostać sama. Chodź i tak wiedziałam, że nie zostawi mnie samej w moich myślach. Wyszedł. Po prostu nie miał wyjścia. Byłam stanowcza a moja twarz nie wyrażała nic. W głębi mnie było inaczej.

____________________________________

Tekst trochę ogólny, ale musiałam szybko jakoś rozwinąć akcje. Kolejne rozdziały będą dokładniejsze i bardziej rozpisane wątki.
Mimo to mam nadzieję, że rozdział ciekawy i się podoba :)

Jeżeli chcecie być informowani, o rozdziałach, kliknijcie tutaj i zostawcie swoje tt w komentarzu :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

2 komentarze:

  1. Cudowny ten rozdział :* czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się bardzo podoba <3
    Czekam z niecierpliwością na następny :*

    xoxo,
    Patrycja.

    OdpowiedzUsuń